Co warto wiedzieć, porównując oferty safari
Uprzedzam, że zabierasz się właśnie za lekturę dość długiego artykułu, który porusza wiele ważnych szczegółów dotyczących safari. Jeśli nie masz teraz czasu ani głowy do tego, aby w pełnej koncentracji spędzić 20 minut na wnikliwym przetrawieniu wszystkich zawartych w nim informacji, polecam odłożyć go na potem.
Skoro jednak chcesz wydać przynajmniej kilka tysięcy złotych, aby udać się w niezapomnianą podróż na safari, zainwestuj tych kilka chwil w lekturę, bo pomoże Ci ona świadomie wybrać dobrą ofertę. W końcu nie przygotowujesz się do zakupu bułek w sklepie czy T-shirtu w galerii, ale wyprawy na afrykańską sawannę, która być może wydarzy się w Twoim życiu tylko raz.
Pisałem już o tym, dlaczego wato odbyć safari prywatne zamiast grupowego oraz średniobudżetowe zamiast niskobudżetowego lub luksusowego (zobacz), a także jakie unikalne korzyści sprawiają, że safari w rejonach północnej Tanzanii wypadają znacznie atrakcyjniej w porównaniu z Selous, Mikumi i parkami kenijskimi (zobacz). Mimo to coraz częściej po przedstawieniu oferty słyszę w odpowiedzi podobne zdanie: „Proszę pana, a w biurze „X” takie samo safari jest … zł tańsze. Dlaczego?”. Zawsze proszę wtedy o przesłanie tej oferty i analizuję program dzień po dniu. Po wylistowaniu wszystkich szczegółów, które robią kolosalną różnicę, za każdym razem okazywało się, że mój rozmówca szeroko otwierał oczy ze zdziwienia i nie miał już wątpliwości, że jednak nie mówimy o „takim samym safari”. Wiem jednak, że znaczna większość osób porównujących programy różnych biur nie zadaje mi tego pytania i nie do końca świadomie wybiera „korzystniejszą”, jak im się wydaje, ofertę.
Dlatego właśnie chciałbym pokazać Ci, na jakie najważniejsze, a często wcale nieoczywiste aspekty warto zwrócić uwagę przy porównywaniu ofert na safari. Nie zawsze bowiem, powiem więcej – bardzo rzadko – rzeczywistość okazuje się tak kolorowa jak zdjęcia i opis w folderach reklamowych.
Skąd jednak, szukając odpowiedniej dla siebie oferty na safari, masz wiedzieć, na jakie elementy zwracać uwagę? Prawdopodobnie bazujesz na własnym wyobrażeniu, opiniach znajomych oraz materiałach i opiniach znalezionych w Internecie – w końcu chcesz być świadomym turystą i wybrać to, co dla Ciebie najlepsze. Cieszę się, że trafiłeś także na moją stronę – w zamian chcę odwdzięczyć Ci się bardzo konkretnymi wskazówkami.
„A CZEMU TAK CIĄGLE PADA?” – CZYLI SAFARI W STRUGACH DESZCZU
Nie każdy miesiąc jest dobry na safari w tanzańskich i kenijskich parkach narodowych. Od końca marca do połowy czerwca trwa długa pora deszczowa, opady deszczu są wtedy intensywne, a wiele dróg w parkach narodowych jest pozalewanych. Łatwo sobie wyobrazić, że safari w strugach deszczu, przy małej widoczności i pochmurnym niebie nie należy do przyjemnych.
Od końca października do początku grudnia występuje z kolei krótka pora deszczowa, podczas której opady są nieregularne, zdecydowanie mniejsze niż wiosną, ale generalnie to też jest czas, w którym lepiej odpuścić sobie przygodę na safari. Najlepszymi okresami na eksplorowanie tanzańskich sawann są: druga połowa czerwca-pierwsza połowa października oraz druga połowa grudnia-pierwsza połowa marca.
Warto wiedzieć
„GDZIE TE WSZYSTKIE STADA ANTYLOP?” – CZYLI WIELKA MIGRACJA TYLKO NA PAPIERZE
Równie ważna co wybór odpowiedniego terminu jest wiedza, co chcesz zobaczyć podczas safari i gdzie dokładnie w związku z tym się udać. Wielu marzy o zobaczeniu słynnej Wielkiej Migracji, czyli ogromnych, rozciągających się po horyzont stad antylop i zebr migrujących w poszukiwaniu wysokiej trawy jako pożywienia. Stada liczą tysiące osobników, a łącznie w Wielkiej Migracji uczestniczy ich ponad 3 miliony! Nigdzie indziej na świecie nie spotka się takiego skupiska dzikich zwierząt w jednym miejscu.
Nie każdy jednak wie, że Wielka Migracja odbywa się tylko w dwóch parkach Afryki – tanzańskim Serengeti i kenijskim Masai Mara. Jeszcze mniej osób ma świadomość, jak wygląda kalendarz Wielkiej Migracji – że po kenijskiej stronie większość zwierząt jest tylko przez 2-3 miesiące w roku (zwykle od sierpnia do połowy października), a pozostały czas spędzają po stronie tanzańskiej. W okresie letnim zwierzęta przeprawiają się przez pełną krokodyli rzekę Mara, która wyznacza granicę między Tanzanią a Kenią, natomiast zimą opanowują tereny słonowodnego jeziora Ndutu, od którego swą nazwę wzięła południowa część Serengeti. I mimo że zwierzęta nie migrują wedle precyzyjnie ustawionego szwajcarskiego zegarka, to jednak rok do roku w konkretnym miesiącu znajdują się mniej więcej w tym samym rejonie. Bardzo ważne jest wiedzieć, który to rejon.
Niestety często bywa tak, że biuro zachwala swój program, mówiąc, że zobaczysz Wielką Migrację, tymczasem w praktyce okazuje się, że grupa w ogóle nie dojeżdża do obszaru, gdzie w danym momencie przebywają migrujące stada. Najczęściej dlatego, że wskutek poczynionych przez organizatora oszczędności brakuje na to czasu. Ale o tym za chwilę.
Warto wiedzieć
„DLACZEGO WIDZIAŁEM LWY TYLKO RAZ, A LAMPARTA I NOSOROŻCA WCALE?” – CZYLI WIELKA PIĄTKA W WIELKIM POŚPIECHU
Antylopy i zebry są dla mnie trochę jak plankton sawanny, ponieważ można je spotkać dosłownie wszędzie 😊 Pewnie jednak nie o nich myślisz w pierwszej kolejności, wyobrażając sobie swoje safari. Podejrzewam, że podobnie jak niemal każdego uczestnika safari, również Twoim celem jest skompletowanie Wielkiej Piątki, czyli lwa, lamparta, słonia, bawołu i nosorożca, a także zobaczenie wszystkich dzikich kotów. Szczególną gratką jest ujrzenie ich w akcji, czyli podczas polowania. Niezaprzeczalnym faktem jest, że to w Serengeti żyje najwięcej drapieżników na kilometr kwadratowy i to właśnie tam najłatwiej wytropić lwy, lamparty, gepardy, a nawet najbardziej nieuchwytnego reprezentanta Wielkiej Piątki Afryki – nosorożca. To w Serengeti spotkasz dzikie koty każdego dnia po kilka razy i z największym prawdopodobieństwem będziesz też świadkiem polowania. Trzeba tylko spełnić jeden podstawowy warunek… mieć na to czas!
Aby w pełni docenić zalety tego wspaniałego parku, należy w nim spędzić przynajmniej dwie pełne doby, nocując na jego terenie. Dlaczego? Park jest naprawdę duży, jego powierzchnia jest porównywalna z województwem małopolskim. Zwierzęta mają tam więc naprawdę dużo przestrzeni i nie mają żadnego powodu, aby przebywać przy samych granicach parku, gdzie znajdują się główne drogi dojazdowe, samochody terenowe jeżdżą szybciej i generalnie zwierzęta wiedzą, że to są takie peryferia parku, gdzie nie warto się zapuszczać. Ujmując to obrazowo, zapewne nie przyjdzie Ci do głowy umówić się z kimś na kawę na obrzeżach miasta, tuż przy ruchliwej obwodnicy lub autostradzie, kiedy równie dobrze możesz zrobić to w centrum. Identycznie jest na sawannach Serengeti. Czasem jakieś małe stadko zabłądzi w nietypowe miejsce, ale prawdziwe bogactwo zwierząt jest daleko od bram parku. Dlatego owocny, niezapomniany game drive odbywa się bocznymi dróżkami w głębi parku, gdzie co rusz spotyka się kolejne stada przeróżnych gatunków zwierząt.
Druga sprawa – dzikie koty najbardziej aktywne są wczesnym ranem i późnym popołudniem, kiedy robi się chłodniej, a dzięki temu polowanie kosztuje je znacznie mniej energii niż w pełnym słońcu. I to właśnie wtedy jest szansa na najbardziej spektakularne sceny jak z filmów przyrodniczych.
I tu docieramy do sedna. Jeśli nie nocujesz w samym sercu parku, skąd do miejsc pełnych zwierząt masz maksymalnie pół godziny drogi, ominie Cię wszystko to, co podczas safari w Serengeti najlepsze. Dlaczego? Ponieważ nawet jeśli nocujesz tuż za bramą parku, to dojazd do jego głębszej części zajmie tak wiele czasu, że na pewno nie zdążysz dotrzeć tak wczesnym rankiem ani nie będziesz mógł zostać aż do granicy zmierzchu (w tanzańskich parkach narodowych jest obowiązek zjechania do kempingu przed zmrokiem, nie wolno jeździć po ciemku).
Z racji tego, że opłaty parkowe i ceny noclegów w samym Serengeti generują dodatkowe (i to niemałe) kwoty, w wielu ofertach zauważam, że noclegi są organizowane poza bramami Serengeti. Czasem zdarza się symbolicznie jeden nocleg w parku. A safari w Serengeti bez minimum dwóch noclegów ma według mnie naprawdę mały sens.
Warto wiedzieć
Zwracaj uwagę na szczegóły w opisach każdego dnia. Dopytuj, gdzie dokładnie planowane są noclegi i sprawdzaj odległości między nimi a głębszymi rejonami parków, zwłaszcza jeśli chodzi o Serengeti. Upewnij się, czy Twoje zakwaterowanie obejmuje noclegi na terenie parku czy poza nim, bo jest to jedna z najważniejszych informacji decydująca o tym, czy Twoje safari w Serengeti będzie udane. Podkreślę to jeszcze raz z brutalną szczerością – oszczędzanie na noclegach w Serengeti jest najgorszą i najgłupszą decyzją, jaką można podjąć!
„DLACZEGO CAŁY CZAS JESTEŚMY W TRASIE, GDZIE NIC SIĘ NIE DZIEJE?” – CZYLI SAFARI NA BEZDROŻACH, A NIE WŚRÓD ZWIERZĄT
Z brakiem czasu na prawdziwą eksplorację Serengeti wiąże się pytanie, ile w ogóle czasu spędza się na poszukiwaniu zwierząt każdego dnia, niezależnie od parku. Czytając opisy różnych programów safari, bardzo często na pierwszy rzut oka ma się wrażenie, że spędzimy kilka pełnych dni na safari, a oczyma wyobraźni już widzimy te wielogodzinne obserwacje zwierząt w każdym z opisywanych parków. Jednak po głębszej analizie okazuje się, że jest zgoła inaczej. Plan wyjazdu jest tak ułożony, żeby zawrzeć jak najwięcej atrakcji, dzięki czemu oferta wygląda atrakcyjnie na stronie internetowej, ale przez to lwią część czasu, którą można byłoby przeznaczyć na poszukiwanie – nomen omen – na przykład lwów, spędzisz na afrykańskich bezdrożach, pokonując setki kilometrów z miejsca do miejsca. I tak niemal każdego dnia. Finalnie wychodzi na to, że na dojazdach spędzasz znacznie więcej czasu niż nas samej obserwacji zwierząt. Szkoda byłoby dowiedzieć się tego dopiero na miejscu, prawda?
Chyba najbardziej wyraźnym przykładem takiego działania jest często spotykana praktyka łączenia w ramach tego samego dnia game drive’u w Serengeti i wjazdu do niesamowitego krateru Ngorongoro. Centralne Serengeti od krateru dzielą 3-4 godziny jazdy. W 90% przypadków po wyjeździe z Ngorongoro noclegi są planowane w miejscowości Karatu, która oddalona jest od krateru ok. 1,5-2 h jazdy. Jak łatwo policzyć, w samej trasie spędzacie wówczas tego dnia 5-6 godzin. Zakładając, że do miejsca zakwaterowania musicie dotrzeć przed zmrokiem, a więc najpóźniej na 18:30, jasno wychodzi, że nawet wyruszając z kempingu w Serengeti o 7 rano, na rzeczywisty game drive w obu miejscach macie łącznie maksymalnie 5-6 h. Oznacza to, że w którymś z nich będzie on po prostu symboliczny. Dodaj do tego fakt, że opłata parkowa i kempingowa w Serengeti wynosi ponad 150 USD za osobę, a suma opłat za wjazd do krateru to 295 USD za samochód + 72 USD za osobę. Czy naprawdę chcesz wydawać kilkaset dolarów na same opłaty parkowe w dniu, który spędzisz na pośpiesznym poszukiwaniu zwierząt, bo ktoś postanowił zaoszczędzić na dodatkowym noclegu?
Warto wiedzieć
„PO CO BYŁO TYLE ZA TO PŁACIĆ…” – CZYLI LODGE Z BASENAMI, DO KTÓRYCH NIGDY NIE WEJDZIESZ
Zgłaszającym się do mnie turystom zawsze powtarzam, że w lodge’ach i namiotach na safari liczy się czysty pokój, wygodne łóżko, prywatna łazienka i smaczne jedzenie. Ewentualnie ładny widok w bonusie. Nic więcej. Wszystko, co ponad to, jest niepotrzebnym dodatkiem, za który najczęściej mocno dopłacasz. Dlaczego? Bo jeśli Twój program safari jest ułożony tak jak powinien, to na game drive wyjeżdżasz zwykle po wczesnym śniadaniu, a wracasz z niego tuż przed zmrokiem, na kolację i nocleg. Jeśli więc myślisz, że skorzystasz z okazałego basenu, pospacerujesz po wielkim ogrodzie i zrelaksujesz się w gabinecie SPA, to odzieram Cię ze złudzeń – nie będzie na to czasu! W związku z tym naprawdę warto wybierać miejsca, które gwarantują tylko istotne parametry w możliwie najniższej cenie. Wystarczająco dużo płacisz już za opłaty parkowe, kempingowe i tranzytowe, żeby jeszcze niepotrzebnie wydawać na basen, w którym nawet nie zamoczysz stopy. Zaoszczędzony budżet przeznacz na lepszy hotel na Zanzibarze, gdzie naprawdę w pełni wykorzystasz jego atuty.
Kiedy widzisz w ofertach piękne lodge za horrendalne kwoty, a całkowita cena safari wygląda podobnie jak w ofercie ze skromniejszym zakwaterowaniem, gorąco zachęcam do wnikliwej analizy. Tutaj nie ma co liczyć na promocje i superoferty – jeśli cena jest podejrzanie niska, gdzieś zapewne jest haczyk. Niemal zawsze okazuje się, że cenę lodge’y rekompensują organizatorowi „małe” rzeczy, na które nieświadomy turysta najczęściej nie zwróci uwagi, a które przyniosą odpowiednie oszczędności. Najczęściej jest to wspomniana już rezygnacja z zakwaterowania w samym Serengeti na rzecz lodge’y poza parkiem, game drive minibusami zamiast jeepami albo też wspomniane „upchnięcie” dwóch parków jednego dnia, żeby zaoszczędzić jeden dzień opłacania samochodu, przewodnika i noclegu.
Więcej o tym, na co zwracać uwagę, jeśli chodzi o standard zakwaterowania, piszę w artykule „Dlaczego safari mid-range” – kliknij tutaj.
Warto wiedzieć
„BYŁO CIASNO, CHCIAŁO SIĘ PIĆ, NIE BYŁO INTERNETU I STRASZNIE SIĘ KURZYŁO” – CZYLI SZCZEGÓŁY, KTÓRE ROBIĄ RÓŻNICĘ
Mam dla Ciebie mały quiz – odpowiedz sobie, które wersje wolisz podczas swojego wymarzonego safari.
Wolisz poszukiwać zwierząt:
1) jeepem mieszczącym maksymalnie 6 osób w kabinie, z lodówką w środku, dużym bagażnikiem, przestrzenią umożliwiającą swobodne obserwowanie zwierząt z każdej strony i otwieranym dachem z nieprzesłoniętym widokiem,
2) minibusem dla 20-30 osób, w którym siedzisz przyspawany do swojego miejsca, bo każde inne jest zajęte, bez możliwości obserwacji zwierząt po drugiej stronie busa niż ta, po której siedzisz, a widok przesłania Ci szyba, często ukurzona przez wszechobecny pył.
Chciałbyś, aby w samochodzie podczas tych kilku dni na sawannie towarzyszyli Ci oprócz kierowcy-przewodnika:
1) tylko Twoi najbliżsi, z którymi wybrałeś się na safari, dzięki czemu sami decydujecie, ile czasu spędzacie przy danym stadzie zwierząt, o której zaczynacie i kończycie game drive, czy chcecie zobaczyć polowanie czy nie i kiedy zjechać na piknik, aby zjeść swój lunch,
2) grupa kilku, a może kilkunastu obcych ludzi, którzy mają swoje nawyki, być może odmienne oczekiwania, swoje humory i różne charaktery. Czy chcesz czy nie, musisz ich tolerować przez przynajmniej kilka dni od rana do wieczora.
Wolisz mieć podczas safari:
1) nielimitowany zapas wody butelkowanej na każdy dzień,
2) limit 0,5 l lub 1 l na dobę, a za więcej musisz sporo dopłacać.
Wolisz, aby Twój samochód miał:
1) otwierany dach, dzięki któremu swobodnie obserwujesz zwierzęta, a który zamykasz, jadąc szutrową drogą, na której się niemiłosiernie kurzy,
2) plandekę/ceratę, która nie chroni przed kurzem ani komarami, a dodatkowo jest pod nią duszno.
Chciałbyś podczas safari:
1) mieć lokalną kartę SIM, aby móc być w kontakcie z bliskimi, sprawdzić maila, najważniejsze wiadomości i nie pójść przy tym z torbami,
2) musieć liczyć na wi-fi w centralnych budynkach Twojej lodge’y lub kempingu, z którego w tym samym czasie korzystają wszyscy inni turyści.
Chciałbyś, aby Twój game drive miał:
1) nielimitowaną liczbę kilometrów, gdzie jedynym ograniczeniem jest czas od świtu do zmroku,
2) określony limit na każdy dzień, ze słonym dopłaceniem za każdy przekroczony kilometr, niczym w taksówce.
Chciałbyś po zakończonym safari:
1) móc wręczyć napiwek przewodnikowi jako wyraz wdzięczności za dobrze wykonaną pracę,
2) musieć przekazać napiwek w określonej stawce (zwykle min. 10 USD/os./ dobę) jako teoretycznie zwyczajowy, ale jednak obowiązkowy gest.
Jeśli w każdym przypadku wybrałeś opcję 1, a w przynajmniej połowie przypadków nawet nie sądziłeś, że w ogóle mogłoby być inaczej – informuję, że wersje nr 2 nie tylko się zdarzają, ale też są całkiem powszechne, a nie do końca świadomi tego turyści, którzy nie zapytali o tego typu rzeczy na etapie podejmowania decyzji, często dowiadują się o tych „szczegółach” dopiero na miejscu…
Warto wiedzieć
„WIDZIAŁEM ZWIERZĘTA, ALE NIE MAM POJĘCIA, JAK TAM ŻYJĄ MIEJSCOWI” – CZYLI TANZAŃSKI MAINLAND TO NIE TYLKO PARKI NARODOWE
Jeśli myśląc o wyprawie do Afryki, marzysz nie tylko o zobaczeniu lwa, słonia i zebry, ale także chciałbyś poznać z bliska codzienne życie, kulturę i zwyczaje miejscowej społeczności, sprawdź, czy w ofercie, którą rozważasz, oprócz klasycznego safari jest szansa na przykład na:
– spacer po Aruszy lub innym mieście zakończony lokalną kolacją w domu przewodnika,
– wizytę w wiosce Masajów z możliwością spędzenia w niej nocy,
– zobaczenie plantacji manioku, kawy i plantanów,
– przyjrzenie się, jak Masajowie handlują bydłem, warzywami i rękodziełem na lokalnym targu masajskim,
– odwiedzenie szkoły w jednym z miasteczek pomiędzy parkami narodowymi,
– możliwość pojechania na punkt widokowy na szczyt Kilimanjaro, cmentarz polskich sybiraków, do muzeum archeologicznego ze śladami pierwszych ludzi stąpających po naszej planecie i wiele podobnych.
Tak, są biura, z którymi możesz tego wszystkiego doświadczyć. Mam nadzieję, że domyślasz się, że jedno z nich już znasz 😉
Warto wiedzieć
„CO, TO KONIEC? LEDWO ZACZĘLIŚMY, A JUŻ KOŃCZYMY! PRZECIEŻ PRAWIE NIC JESZCZE NIE ZOBACZYŁEM!” – CZYLI NAMIASTKA SAFARI W SELOUS Z ZANZIBARU
Kiedy tyle tu mówimy o cennym czasie spędzanym na poszukiwaniu zwierząt i o tym, jak często ta esencja safari rozmywa się przez różne kruczki i niedomówienia, warto dodać też dwa słowa na temat popularnej wśród turystów na Zanzibarze atrakcji, jaką jest jednodniowe safari w Selous. Trzeba mieć świadomość, że to jedynie namiastka, bądź – jak kto woli – próbka safari, skutkująca głównie narobieniem sobie apetytu na game drive z prawdziwego zdarzenia. Dość powiedzieć, że wylatując rano z Zanzibaru, a wracając z powrotem na kolację, jesteś w parku maksymalnie 6-7 godzin. Każdy choć trochę szczery przewodnik przyzna, że w tak krótkim czasie w Selous jest co najwyżej 50% szans, że zobaczysz chociaż raz jakiegokolwiek dzikiego kota. Po pierwsze jest tam dużo mniej drapieżników niż w Serengeti, po drugie każdy, kto ma porównanie do parków na północy kraju, mówi, że sceneria Selous wypada blado, a po trzecie – żeby zanzibarskiemu organizatorowi safari się opłacało, musi mieć przynajmniej kilkunastu uczestników, którzy szczelnie wypełnią awionetkę. O prywatności i swobodzie możecie więc zapomnieć. A wszystko to w cenie średnio 500 USD za uczestnika. Dla porównania – trzydniowe prywatne safari w Lake Manyara, Tarangire i Ngorongoro, z noclegami, pełnym wyżywieniem i pokryciem wszystkich możliwych opłat można zorganizować już za 750 USD/os. przy 3-4 uczestnikach.
Niektórzy powiedzą: „ale widziałem też oferty dwudniowych safari w Selous, to już na pewno jest safari z prawdziwego zdarzenia”. Przyjrzyj się zatem ofercie, jak wygląda drugi dzień (i to jest klasyk, tak wygląda 90% ofert). Po śniadaniu płyniesz przez 2 godziny łódką, a następnie wsiadasz w samolot i wracasz na Zanzibar… Przypominam o obowiązującej zasadzie, że game drive należy zakończyć przed zmrokiem, zatem pierwszego dnia też niewiele dłużej pojeździsz za zwierzętami, niż gdybyś wracał na wyspę jeszcze tego samego dnia.
Więcej o tym, dlaczego warto wybrać parki w północnej części Tanzanii, piszę w osobnym artykule: kliknij tutaj.
Warto wiedzieć
„BYŁEM NA ZANZI, TO CHYBA TEŻ TANZANIA, PRAWDA?” – CZYLI ZANZIBAR ALL INCLUSIVE A PRAWDZIWA TANZANIA
W tym artykule głównie koncentrowałem się na tym, co jest największym bogactwem Tanzanii – znajdujące się tuż przy Wielkich Rowach Afrykańskich niesamowite, unikalne parki narodowe, których różnorodna flora i fauna stanowią prawdziwy skarb naszej planety. Kiedy jesteś u progu decyzji o wyborze swojego programu na niezapomniane safari, tym artykułem chciałem pokazać Ci, na co zwracać szczególną uwagę, aby nie doznać rozczarowania.
Wciąż jest jednak wielu turystów, dla których Tanzania to przede wszystkim Zanzibar, a istotą oferty jest hotel z jak największym basenem, przy którym będzie można spędzić 90% swojego pobytu, sącząc drinki w ramach All Inclusive. A safari? Ci, którzy nastawiają się głównie na egzotyczny wypoczynek na pocztówkowym Zanzibarze, mogą przeżyć na miejscu niemiłe zaskoczenie, orientując się, że na Wyspie Przypraw prócz małp i żółwi nie żyją żadne zwierzęta znane z filmów przyrodniczych. No może poza komarami 😉 Wtedy rzeczywiście pozostaje szukanie w ofertach lokalnych biur wspomnianych jednodniowych wycieczek, aby będąc w tak wyjątkowym miejscu, choć przez kilka godzin móc pooglądać zebry, żyrafy i słonie.
Nie twierdzę, że wyjazd na sam Zanzibar nie jest dobrym pomysłem. Wcale nie. Tak jak napisałem w poprzedniej wskazówce, jeśli nie możesz pozwolić sobie na safari, wypoczynek na Zanzibarze też jest świetną opcją. Tylko pamiętaj, proszę, że na samej Wyspie Przypraw też można doświadczyć i zobaczyć bardzo wiele. Ale akurat nie dzikie zwierzęta – te żyją na kontynencie.
Jeśli więc wybierasz się na sam Zanzibar i robisz to zupełnie świadomie, wiedząc, że nie dotkniesz świata dzikich zwierząt – analogicznie jak w przypadku safari, o którym tu rozprawiamy, tak samo przy planowaniu pobytu na Zanzibarze – decyduj świadomie!
Zastanów się, czy wolisz hotel-moloch czy butikowy kameralny hotelik lub prywatną willę przy plaży. Czy chcesz wypoczywać w opcji All Inclusive czy próbować lokalnych smaków w okolicznych knajpkach prowadzonych przez miejscowych albo restauracjach różnych hoteli? Czy cenisz sobie wycieczki nieco poza utartym szlakiem, integrujące z lokalną społecznością przy wspólnych aktywnościach, czy wolisz zobaczyć tylko te najpopularniejsze miejsca i nic ponadto?
Wybieraj mądrze! Tego Ci serdecznie życzę i dziękuję, że dobrnąłeś do samego końca 😊 Jestem przekonany, że wiesz już, na co zwracać uwagę przy wyborze swoich tanzańskich wakacji marzeń!
Jeśli chcesz dowiedzieć się więcej o ofercie Tanzania Advisor, zapoznaj się ze szczegółami na poniższej stronie: kliknij tutaj.
A jeśli chcesz jeszcze bardziej zgłębić temat safari, polecam artykuły na temat tego, dlaczego warto wybrać parki w północnej Tanzanii oraz jaką przewagę ma prywatne safari w kategorii mid-range nad safari grupowym, budżetowym i luksusowym.