WRÓĆ

Dlaczego safari mid-range

Odpowiem na to pytanie pośrednio, podając powody, dla których nie polecam safari w wersji budżetowej ani luksusowej.

Dlaczego nie polecam safari w wersji budżetowej

Powodów jest kilka, ale są one bardzo istotne.

Podróżujecie z kucharzem – w samochodzie jest zatem o jedną osobę więcej, co wpływa na komfort, nawet nie tyle jazdy, co przemieszczania się w samochodzie podczas obserwacji zwierząt. Odczujecie to zwłaszcza, gdy będziecie jechać w większej grupie, co często się zdarza w przypadku safari organizowanego tak, by jak najwięcej zaoszczędzić.

W samochodzie zazwyczaj przewożone jest jedzenie, namioty i bagaże. Jeżeli kucharz wiezie suchy prowiant na całą wyprawę, a mięso czy warzywa kupuje każdego dnia na lokalnych targach, to te wszystkie produkty muszą się gdzieś zmieścić. O ile mięso na pewno trafi do samochodowej lodówki (przez co nie zmieści się tam już woda), o tyle inne artykuły o intensywnym zapachu, na przykład jajka, znajdą się wewnątrz pojazdu i prędzej czy później poczujecie ich zapach. Jeżeli bagażnik nie ma „magicznej” mocy zwiększania swojej objętości, a wsadzicie do niego namioty, oczywiste jest, że walizki będą pod Waszymi kolanami – lub na odwrót. Możecie wyobrazić sobie ten dyskomfort.

Ze względu na ograniczone możliwości techniczne posiłki serwowane w trakcie takiej wyprawy należą do najprostszych, a warunki ich przygotowania często nie są specjalnie higieniczne.

Podczas safari w tej kategorii cenowej będziecie spali w malutkich namiotach bez łazienek, na tak zwanych publicznych kempingach budżetowych. Możecie być pewni, że Wasz sen nie będzie tam zbyt głęboki, będzie mało wygodnie, ciasno, trochę duszno, poza tym należy pamiętać, że wstawanie w nocy za potrzebą w parkach narodowych jest dość ryzykowne.

Na kempingach publicznych w Serengeti nie ma ciepłej wody, a we wszystkich parkach normą są poranne i wieczorne kolejki do toalet i pryszniców.

Po całym dniu w samochodzie będziecie chcieli jak najszybciej się umyć, potem zjeść coś smacznego i porządnie odpocząć. Żadnej z tych potrzeb nie zaspokoicie jednak w pełni podczas budżetowego safari, chyba że zadowolicie się półgodzinnym oczekiwaniem na prysznic, prostym posiłkiem od zmęczonego jak Wy kucharza i krzesełkami ogrodowymi przed namiotem.

Zdjęcia z safari budżetowego

Ponadto w wielu firmach (u Muswadiku nie) obowiązuje limit kilometrów na safari. Znaczy to, że nie pojedziecie w niektóre miejsca, choćbyście mieli czas i dobry powód ku temu – w moim przypadku były to poszukiwania nosorożca. Szukaliśmy go przez cztery godziny, bo nasz przewodnik wiedział, że nosorożce często bywają w określonym rejonie. Przejechaliśmy wówczas ze sto kilometrów, ale w końcu go znaleźliśmy, a była to jedyna sposobność, aby go zobaczyć. To właśnie nosorożec, a nie lew jest najbardziej nieuchwytnym zwierzęciem z wielkiej piątki i najtrudniej go zobaczyć. Narzucony limit kilometrów jeszcze bardziej zmniejsza Wasze szanse, by go ujrzeć – możecie usłyszeć, że nie pojedziecie na poszukiwania albo że musicie dopłacić.

W safari budżetowym często zdarza się, że uczestnicy dostają 0,5 litra lub 1 litr wody dziennie na osobę. Wyobraźcie sobie, jak szybko wypijecie taką ilość, spędzając w samochodzie cały dzień podczas afrykańskiego upału. Dla mnie to chyba największy absurd budżetowych safari. Muswadiku jako pierwszy zwrócił mi na to uwagę, gdy sam wahałem się, z jaką firmą pojechać.

 

Jeśli wybieracie się na safari budżetowe, ale prywatne – załóżmy, że we dwie osoby – oszczędzacie tak naprawdę tylko na cenach zakwaterowania (nawet pięcio- do dziesięciokrotnie), natomiast wszystkie pozostałe koszty, o których wspomniałem, są takie same. Biorąc pod uwagę koszty całego safari, oszczędzacie więc 500-1000 USD w porównaniu z wersją mid-range, w zależności od tego, na jakie miejsce noclegowe się zdecydujecie. Procentowo to około 15-30% wartości wycieczki. Jeśli wybierzecie obiekty zaznaczone w moich rankingach na zielono, a więc z najlepszym stosunkiem ceny do standardu, będzie to raczej 15 niż 30%. Jeżeli pojedziecie większą grupą, na przykład w sześć osób, co zdecydowanie odradzam, wtedy zaoszczędzicie nawet dwukrotnie. Będziecie jednak mieli w pakiecie wszystkie niedogodności wypisane powyżej. Dodatkowo im więcej osób w samochodzie, tym łatwiej o konflikty – jeśli nie widzieliście jeszcze dorosłych walczących o to, by zobaczyć lwa, wystarczy popatrzeć na wieloosobowe wycieczki na safari 😊 W końcu każdy jedzie tam po to, by móc napatrzeć się na dziką faunę, a jadąc w zapakowanym po brzegi samochodzie, fizycznie niemożliwe jest, żeby każdy mógł zająć miejsce, z którego najlepiej widać z trudem wypatrzone zwierzę. O dobrych zdjęciach w takich warunkach możecie zapomnieć.

Zdjęcia z safari mid-range

Nie wiadomo, czy będziecie mieli okazję wybrać się na safari więcej niż raz w życiu, dlatego szkoda uczynić z wyprawy męczarnię, by zaoszczędzić kilkaset dolarów, tym samym marnując szansę na wspaniałe przeżycia. Wyjazd na budżetowe safari wiąże się z ogromnym zmęczeniem fizycznym i psychicznym, bólem (co najmniej) pleców i ryzykiem podtrucia. Gwarantuję, że czekają Was nieprzespane noce, a nieprzyjemne zapachy w samochodzie będą Wam towarzyszyć przez dziesięć godzin dziennie. Czy naprawdę warto? Lepiej poczekać jakiś czas, więcej zaoszczędzić i wybrać safari mid-range. W ramach podsumowania polecam Wam zajrzeć do opisów Njake Jambo i Ngorongoro Simba Campsite (które uważam za jedne z najlepszych opcji, jeśli chodzi o safari budżetowe) i porównać je z pozostałymi obiektami w moich rankingach. Różnice są ogromne.

Dlaczego nie polecam safari w wersji luksusowej

Tylko z jednego powodu – nawet jeśli Was na nie stać (budżet zakwaterowania jest średnio trzy-, a czasem nawet dwudziestokrotnie wyższy w porównaniu z wersją mid-range), najprawdopodobniej nie będziecie mieli czasu na skorzystanie z luksusów, jakie oferuje. Założyłem więc, że zdecydowanie lepiej postawić na bardziej komfortowy hotel na Zanzibarze i móc w pełni skorzystać z jego dobrodziejstw, a podczas safari wystarczy zadbać jedynie o wygodny nocleg, smaczne posiłki i możliwość wieczornego relaksu w przyjemnej scenerii w ramach całkiem przyzwoitej ceny.

Tu, dla przykładu, przesyłam link do strony Tanganyika Wilderness Camps – zobaczcie, jak wyglądają kempingi kategoryzowane jako luksusowe, na przykład Kitela Lodge czy Ndutu Under Canvas. Standardem wcale znacząco się nie różnią od obiektów średniej klasy, a ceną jak najbardziej. Nocleg w Kitela jest ponad dwukrotnie droższy niż w Tloma, a w Ndutu Under Canvas ponad dwukrotnie droższy niż w KatiKati należącym do tej samej sieci.


zobacz & zobacz


Dla uzupełnienia dodam, że prawdziwie luksusowe, pełne przepychu obiekty zlokalizowane w urokliwych miejscach z kapitalnym widokiem kosztują nawet 5 tysięcy dolarów i więcej za jedną noc.

Zarządzaj plikami cookies

Register Now!

Join the SetSail community today & set up a free account.