Plantacja przypraw
Wycieczka na plantację przypraw to obowiązkowy punkt programu w trakcie pobytu na Zanzibarze, takie typowe „must do” – podobnie jak zjedzenie lokalnego curry, wypicie wody kokosowej, zobaczenie Forodhani Market w Stone Town czy poznanie zwrotów „Jambo” i „Hakuna matata”.
Być na Wyspie Przypraw i nie zobaczyć, jak te przyprawy rosną, to tak, jakby nie być tu wcale.
Na Zanzibarze panuje swoisty mikroklimat, na przykład dość często zdarza się, że w centrum wyspy pada deszcz, a na wybrzeżu już nie. To ze względu na ten mikroklimat wszystkie plantacje przypraw zlokalizowane są w jednym regionie pomiędzy lasami Masingini i Kichwele, około 15 km na północ od stolicy wyspy – Stone Town.
Ważne, abyście wiedzieli, że nie jest to typowa, ogromna plantacja, na której zobaczycie pracowników przy zbiorach (ja początkowo nastawiałem się na taki widok). Wygląda to zupełnie inaczej. Farmy przypraw to miejsca wyłącznie pokazowe, powstałe z myślą o turystach, w których rośnie po kilka-kilkanaście roślin danego gatunku. Prawdziwe uprawy na masową skalę można spotkać głównie na drugiej wyspie archipelagu Zanzibar (wyspie o nazwie Pemba). To tam znajduje się państwowa plantacja goździków, których eksport był niegdyś jedną z podstawowych gałęzi gospodarki (zanim pojawił się przemysł turystyczny).
Nie znaczy to jednak, że pokazowe farmy wyglądają jak wypielęgnowane ogródki, w których wieje nudą. Taka farma to raczej kawałek tropikalnego lasu, w którym co krok spotkacie inny gatunek egzotycznych roślin.
Z tego, co wiem, na wyspie znajduje się kilkanaście tego rodzaju farm przypraw, z których kilka cieszy się największą popularnością. Gdy robiłem na ten temat research w Internecie, długo zastanawiałem się nad odwiedzeniem Badru, Kidichi, Tangawizi i Big Body. Będąc już na wyspie, popytałem lokalsów, która plantacja ich zdaniem jest najbardziej warta odwiedzenia i na tej podstawie uznałem, że najlepszym wyborem będzie Big Body.
Rozmawiałem też z właścicielem Tangawizi, który jednak okazał się niezbyt sympatyczny, był niecierpliwy i widać było, że traktuje turystów raczej przedmiotowo i liczy na szybki zysk, i tym samym rozwiał moje dylematy. Poza tym Tangawizi nie jest tak dużą farmą jak Big Body i nie ma tam tylu roślin.
Warto dodać, że Big Body cieszy się największą popularnością wśród Polaków, ponieważ prowadzi ją mówiący po polsku „czarny Pudzianowski”, jak sam się przedstawia Uważam, że plantacja przypraw to jedno z tych miejsc, w których ważne jest, aby nie czuć bariery językowej i móc swobodnie dopytać o wszelkie interesujące Was szczegóły.
Podczas spaceru po plantacji czeka Was niezapomniane spotkanie z egzotyczną przyrodą, widok znanych przypraw w zupełnie innej odsłonie i mnóstwo ciekawostek związanych z uprawą roślin i obróbką nasion czy owoców, która całkowicie zmienia ich wygląd i smak, zanim trafią na nasze stoły.
Cała wycieczka trwa 1,5-2 godziny, w zależności od tego, jakie tempo narzucicie i jak dużo pytań będziecie zadawać. Co ważne, w odróżnieniu od większości innych farm, w Big Body nie jesteście na każdym kroku nagabywani do kupienia czegoś lub dania napiwku. Chcecie dać, to dajecie, nie – to nie.
Na miejscu możecie liczyć na prywatnego przewodnika i całkowicie indywidualne podejście. Zwiedzanie odbywa się w niewielkich grupkach (już w dwie osoby), a jeśli jakiś owoc czy roślina będą Was bardziej interesowały, będziecie mogli zatrzymać się przy nich na dłużej, dotknąć, powąchać, dopytać o wszystkie nurtujące Was szczegóły. Wszystko oczywiście w luźnej i swobodnej atmosferze – w Big Body nikt Was nie będzie poganiał, a na wszystkie Wasze pytania możecie oczekiwać cierpliwych i konkretnych odpowiedzi
Na farmie zobaczycie, jak rosną m.in. owoce chlebowca, banany, karambola, ananasy, gałka muszkatołowa, imbir, kardamon, cynamon, kawa, pieprz, trawa cytrynowa, aloes, ylang-ylang, a nawet wanilia i… szminkowiec, używany przez niektóre kobiety jako pomadka do ust. Nie może też oczywiście zabraknąć królujących wśród przypraw na Zanzibarze goździków.
Mniej więcej w połowie wycieczki spodziewajcie się przystanku, podczas którego zostaną Wam zaproponowane lokalne kosmetyki, na przykład mydełka tworzone z użyciem lokalnych przypraw. Ja co prawda nic nie kupiłem, ale warto dodać, że nikt mnie na to nie namawiał. Podczas przerwy jeden z pracowników zwykle dekoruje turystów wyplecionymi w międzyczasie ozdobami, jak kapelusz, krawat czy pierścionek, licząc na napiwek
Następnie czeka Was nieco kiczowaty pokaz wdrapywania się na palmę kokosową, teoretycznie po to, by pokazać jak zbiera się kokosy, w praktyce jednak chodzi bardziej o show. Gdyby rzeczywiście miały być przy tej okazji zbierane, to żeby ich nie zabrakło, farma musiałaby być trzy razy większa i składać się z samych palm Wchodzący na palmę chłopak śpiewa przy okazji słynne „Jambo Bwana”, również licząc na mały napiwek za swój akrobatyczno-wokalny popis.
Na samym końcu odbywa się degustacja owoców, którą można sobie odpuścić, ponieważ wygląda to dość żenująco. Całość odbywa się na stojąco, a owoce podawane są z ręki pracownika, nad miską na odpadki. A przecież ananas, arbuz czy banan nie są owocami, których spróbujecie pierwszy raz w życiu. To najwyraźniej element lokalnej konkurencji, żeby mieć taki punkt programu i nie być gorszym od sąsiada.
Warto wiedzieć
Przed opuszczeniem farmy możecie zaopatrzyć się w przyprawy. Mam dla Was kilka ważnych informacji na ten temat:
- Nie są to oczywiście przyprawy pochodzące z Big Body (ale pochodzą z Zanzibaru).
- Ceny są znacznie wyższe niż na targu w Stone Town.
- Decydując się na zakupy, trzeba twardo negocjować, wtedy można zejść nawet do 30% pierwotnej ceny, o ile weźmiecie co najmniej kilkanaście saszetek.
- Przyprawy sprzedawane w Big Body mają co prawda wyższe ceny, ale są też lepszej jakości niż te w Stone Town, bo dostarczane przez współpracującą z farmą plantację. Są również świeższe, bo pakowane stosunkowo niedawno. Na targu w mieście możecie spotkać się z mocno przecenionymi przyprawami, ale nie macie gwarancji, że nie były pakowane trzy lata wcześniej Mimo to nie warto robić tu dużych zakupów, a ograniczyć się do kilku ulubionych przypraw, ponieważ w Stone Town na targu Darajani też kupicie dobre i świeże przyprawy nawet o 50% taniej (trzeba się jednak dobrze targować, wiedzieć, jak rozpoznać dobrze przyprawy i u kogo je kupić).
- Nie warto kupować olejku waniliowego, którego smak i aromat moim zdaniem bardzo rozczarowuje, zwłaszcza że cena olejku jest wysoka.
Wycieczkę na farmę przypraw polecam odbyć, przemieszczając się z wybrzeża do Stone Town. Po pierwsze dlatego, że jest to po drodze, w odległości 13 km od centrum miasta (choć dojazd do centrum i tak zajmuje ponad pół godziny). Po drugie, kiedy wykwaterujecie się z hotelu na wybrzeżu około 10, a zakwaterowanie w Stone Town będziecie mieli najprawdopodobniej około 14 – wizyta na farmie oraz sam przejazd idealnie wypełnią tę czterogodzinną lukę. Wreszcie, po trzecie, będziecie mieli możliwość przejechać przez miejscowość o chyba najśmieszniejszej na wyspie nazwie: Bububu, co w suahili oznacza „teraz”
Czas trwania: ok. 1,5-2 h na samej farmie
Cena: do ustalenia indywidualnie
Warto wiedzieć
Cena za taksówkę, zarówno z północy, jak i ze wschodu wyspy do Stone Town zamknie się w 40 USD, jeśli zdecydujecie się na przejazd z którymś ze współpracujących ze mną taksówkarzy. W ramach tej ceny oczywiście poczeka też na Was na farmie.
MOJA REKOMENDACJA: 5/5
Strona atrakcji na Tripadvisor: zobacz
Mapa: